Rozdział 5
Hatchet
Leżę na
podłodze. Jedyne łóżko, które było w mojej celi oddałem Avery, więc została mi
tylko podłoga. Jestem niewiarygodnie szczęśliwy, że w końcu ją odnalazłem.
Marzyłem o tym całe moje krótkie życie. Szkoda tylko, że poznaliśmy się w celi
więziennej, ale i tak jest super. Martwię się o Ax. Biedaczka może sobie sama
nie poradzić, a dzisiaj są dożynki. Za jakąś godzinę strażnicy wypuszczą mnie i
Avery, dadzą jakieś ubrania, a potem mamy się zjawić na dożynkach razem z
innymi dzieciakami. Boję się, że wylosują Ax. Staram się nie przyjmować tego do
wiadomości.
Po kilku
minutach Avery zaczyna wiercić się na swoim łóżku. W końcu wstaje, przeciera
oczy, ziewa i się rozciąga. Dokładnie tak samo wygląda Ax, kiedy wstaje. Tyle,
że Ax ma nieco krótsze włosy.
-Cześć śpiochu. –witam się z siostrą. Trochę trudno mi się z
nią rozmawia. Avery jest dosyć… małomówna. I sarkastyczna. Zupełnie inna od
małej, pociesznej, wiecznie zdezorientowanej Ax.
-Hmm… hej.- Widać, że jeszcze się nie dobudziła. Mimo tych
wszystkich ogromnych różnicach w charakterze moich sióstr nadal uważam, że są
identyczne. Mają takie same nawyki choć pewnie nawet siebie nie pamiętają.
Avery tak samo jak Ax śpi zwinięta w kłębek, rzuca się po całym łóżku, gryzie
końcówki włosów i jak stoi to kiwa się w
przód i w tył na palcach.
Muszę
powiedzieć Avery po co jej szukałem. Kłamałbym mówiąc, że tylko po to bo
chciałem odnaleźć zaginioną siostrę bliźniaczkę. Chce tylko dobra Ax i chcę,
żeby Avery wystąpiła za nią na igrzyskach. Nie przemyślałem tylko tego, że
Avery też może zostać wybrana i teraz mój cały plan jest do niczego. Avery już
mi nie pomoże. Nie pomoże Ax.
Moje
przemyślenia przerwał strażnik wrzucający bochen chleba, białą koszulę, i białą
sukienkę do celi. Avery jak jakaś dzikuska z prędkością światła rzuca się na
chleb. Je go tak szybko jak może.
-Ej może zostawisz coś dla mnie?! Gdybyś nie wiedziała ja
też nie jadłem od kilku dni!- Jestem na nią wściekły. Co ona sobie myśli?!
Po chwili
jednak rzuca chleb w moją stronę.
-Cierpliwości koniku polny, dla ciebie też starczy.- mówi i
mruga do mnie okiem. Uśmiecham się do niej i sięgam po moją połówkę chleba.
Pół godziny
później kiedy już chleb jest zjedzony a my obrani w rzeczy, które dostaliśmy,
do celi wchodzi strażnik, żeby nas wypuścić.
-Macie teraz godzinę, dla siebie. Możecie robić co chcecie,
ale macie być na dożynkach o ustalonej porze. Jeżeli spróbujecie uciec nie
bójcie się znajdziemy was i zabijemy na miejscu. Miłego pobytu w dystrykcie
czwartym.
***
Udajemy się
oczywiście na plażę. To co jest najlepsze w czwórce to woda. Ja kocham pływać.
U nas w siódemce było to mało możliwe, ale kiedy tylko się dało wymykałem się z
domu i pływałem w jeziorze. Avery chyba też uwielbia pływać bo cały czas się w
niej zanurza. Nie możemy oczywiście zanurzyć się cali, bo musimy być eleganccy
na dożynki, więc moczymy same stopy. Jest idealnie. Po jakimś czasie siadamy na
plaży i patrzymy na rybaków. Nie wyglądają oni jak zwykli rybacy. Są
wysportowani, przystojni, silni, cały czas się śmieją. Zawsze wyobrażałem sobie
rybaków jako brzydkich, grubych brodatych facetów. Ci są jakiś kompletnym
przeciwieństwem moich wyobrażeń.
Rozmowę z
samym sobą przerywa mi siostra.
-Pięknie tu prawda? Właśnie dlatego tutaj przyszłam. No i dlatego,
że są tu piękni chłopacy.- Mówiąc to zaczyna się śmiać. – Jak myślisz? Jak tam
będzie? Tam na arenie. Myślisz, że szybko umrę? Nie chciałabym. Fajnie, że tak
sobie tutaj siedzimy. Ostatnie chwile swojego życia właśnie tak chciałabym
spędzić.- Jak ona pięknie się uśmiecha. Gdyby nie była moją siostrą to bardzo
by mi się podobała.
-Bliskość śmierci zawsze sprawia że staramy się żyć lepiej.
-Tak. Piękne słowa Hatch. Sam je wymyśliłeś?
-Nie, no co ty! To jakiś już dawno zmarły człowiek. Nawet
nie pamiętam jego nazwiska.
Siedzimy
tak na plaży, rozmawiamy i śmiejemy się jeszcze przez pół godziny. Avery miała
racje właśnie tak chciałbym spędzić ostatnie chwile swojego życia. Niestety
obowiązek wzywa. Trzeba wstać i iść na dożynki. Wylosują nas, to pewne. Nie
chcę myśleć o Ax. Już wiele przez nią
nacierpiałem. Teraz chce tylko, żeby nie została wylosowana, żebym nie musiał
jej już nigdy więcej oglądać.
Stoję w
tłumie dzieciaków. Avery jest tuż obok mnie. Wokół panuje duże zamieszanie. Na
scenie stoi jakaś kobieta. Jest to najdziwniejsza osoba jaką kiedykolwiek
widziałem. Ma na sobie jaskrawo zieloną sukienkę, Wielkie czerwone buty, jej
włosy są nienaturalnie niebieskie i postawione do góry, tak że ma teraz z
jakieś 2 i pół metra. O i jeszcze drewniana torebka przewieszona przez ramię.
Ciekawe, czy w Kapitolu wszyscy tak się ubierają. Mam nadzieję, że nie bo
jeszcze dostanę oczopląsu.
Kobieta
podchodzi do mikrofonu.
-Witam, witam moje małe zagubione duszyczki… dzieciaczki
znaczy się.- kobieta non stop się szeroko uśmiecha. – Ja nazywam się Healthy
June i zaraz wylosuję 2 małe osóbki, które pojadą ze mną do naszej pięknej
stolicy. Do Kapitolu! A więc, panie mają pierwszeństwo.
Healthy podchodzi do kulki z
karteczkami w środku. Avery łapie mnie za rękę. Ściskam ją, żeby dodać jej
otuchy.
-Avery Saba!
Dźwięk słów Healhty dudni mi w
uszach. Nie wiem czemu, ale miałem nadzieję, że jednak Avery nie zostanie
wylosowana. Przytulam siostrę do siebie. Czuję jak jej łza skapuje mi na ramię.
W końcu ją puszczam, a ona idzie na scenę tak jakby szła na śmierć.
***
Chciałabym serdecznie podziękować za ponad 500 wejść <3 Mam nadzieję, że szybko dojdziemy do tysiąca. :D I mam pytanie. Czy chcielibyście, żebym dodała moje rysunki Ax i Avery? :) Nie rysuje najlepiej, ale co tam :P
Jej pierwsza!!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten rozdział.( z resztą tak jak wszystkie inne).
Czemu Hatchet ma dość Ax??To smutne przecież są rodzeństwem.
Zaczynam lubić Avery.
Hatcheta nie lubię i mam wrażenie, że nie polubię.
Natomiast Ax. Ją uwielbiam od samego początku.
I tak dodaj swoje rysunki. :)
Tak ma chyba każde rodzeństwo ja też chwilami mam dość swojego XD Baaaaardzo się cieszę, że ci się podoba :3 Dziękuję ci za to :D
Usuńwstaw rysunki! może coś pomógł kurs o czwartej nad ranem :)
OdpowiedzUsuńcytat Coelha...hmm... czytałaś czy internet? ja kiedyś zaczęłam "zwycięzcę..."...
ten teges... kilka uwag...
historia się rozkręca (+)
bohaterowie są do siebie pod wieloma względami podobni (-) ale w końcu to rodzeństwo...
coraz mniej błędów (+)
zabiłaś Sefę, która moim zdaniem byłaby doskonałą trybutką (-)
rozdziały są za krótkie (-)
jak coś sobie przypomnę, to dopiszę :)
\
PS. nie jestem automatem...
KONIK POLNY *.* <3 Uwielbiam cię!
OdpowiedzUsuń