Rozdział 11
Hatchet
Avery jak
zwykle musiała namieszać! Po co ona się w ogóle odzywała. Teraz przez nią nie
dostaniemy żadnych prezentów od sponsorów. To takie mądre ich obrażać! Wszyscy
poniesiemy jeszcze za to konsekwencje.
Dzisiejszy
wieczór był jednak spokojny. Zjedliśmy kolacje, a potem byliśmy tak bardzo
zmęczeni, że poszliśmy wszyscy spać. Spałem dobrze, ale nie najlepiej. Jestem
tego świadom, że za kilka dni umrzemy.
Ja umrę. Nie mam żadnych szans na przetrwanie. Jestem brzydki, nie
wysportowany, nikt mnie nie lubi, więc nie mam szans na zdobycie wielu
sponsorów.
Dzisiaj
jest dzień jakiś rydwanów, cokolwiek to znaczy. Z samego rana zostałem obudzony
przez zgraję kolorowych ludzi. Zaczęli mną potrząsać, krzyczeć coś do ucha,
śmiać się. Wywlekli mnie teraz z łóżka i zanieśli do mojej łazienki. Nawet nie
wiedziałam, że ona jest taka wielka. Siedzę na krześle naprzeciwko lustra, a
ludzie krążą wokół mnie z nożyczkami, pęsetami, suszarkami, farbami, jakimiś
malowidłami, kremami. W rękach mają dosłownie wszystko, a ja nie ogarniam co
się dzieje dookoła mnie.
Po jakiejś
godzinie strasznie kręci mi się w głowie, a ludzie zaczynają zwalniać. Kończą
swoją pracę. Kiedy gapię się w lustro nie wierzę własnym oczom. Jestem ładny!
Ci wszyscy wariaci zrobili coś z moją twarzą tak, że z daleka widać moje
niebieskie oczy, mam śmieszny uśmiech i ładne włosy. Dziwi mnie tylko to, że
skoro potrafią stworzyć tyle piękna, to czemu sami się tak oszpecają.
-Właź do wanny.-burczy jedna z dziewczyn, ta z zielonymi
włosami i niebieską twarzą.
Wchodzę więc do wanny w mojej piżamie. Zielonowłosa klika
coś na jakimś pilocie, poczym wszyscy z ekipy wychodzą.
Siedzę w
półmroku w wannie bardzo długo. W łazience nie ma zegara, więc nie mogę
stwierdzić ile. Skóra strasznie mnie szczypie, a wszystkie mięśnie bolą. W
wannie jednak nie ma wody, tylko jakaś gęsta fioletowa maź i to strasznie
śmierdząca. Bolą mnie nozdrza i głowa i mam wrażenie, że zaraz zemdleję. No i
chyba zemdlałem.
Kiedy się
obudziłem nade mną stało pięć osób. Jedna z nich- nie wiem czy to był facet czy
kobieta, trudno określić- uderzał mnie lekko w twarz. Wszyscy szeptali coś
między sobą o krewetkach, jakimś kremie „Różyczka” i zielonej paście do zębów.
Wydawali się wielce uradowani, gdy zobaczyli że mam otwarte oczy. Jeden z
facetów wyciągnął mnie z wanny i posadził na krześle. Dziwne, bo nie ociekałem
wodą, czy czymś takim. Byłem cały suchy. I strasznie obolały. W dobrym świetle
dało się zauważyć, że maź z wanny już nie była fioletowa tylko żółta. Ekipa
jeszcze coś mamrotała między sobą i wkrótce oznajmiła, że zaraz przyjdzie Nanu.
Kimkolwiek jest Nanu nie mam ochoty na jej wizyty.
Nanu
okazała się moją stylistką. Była tak samo dziwna jak tamci ludzie. Była cała czarna
a z włosów miałam zrobione takie dwa kucyki, że wyglądały jak bardzo duże uszy.
Jeszcze miała przyklejone wąski i zamiast paznokci pazurki. Mimo tego, że była
brzydka i gruba, to rysowała całkiem nieźle. Pokazała mi rysunki ubrań w
których będę występował przed kamerami. Niestety zawiodłem się. Rysunki może i
były ładne, ale gorzej z samymi ubraniami już uszytymi. Dzisiaj miałem założyć
jaskrawo niebieski garnitur do którego były przyczepione gałązki drzew.
Wyglądałem w tym jak klaun. To było straszne! Nanu jednak uznała, że wyglądam
przepięknie i zaczęła podskakiwać z radości, kiedy zobaczyła mnie ubraną.
Czułem się
jak pajac. Mój smutek odpłynął w chwili, kiedy zobaczyłem Sama i Avery. Avery
była przebrana za niebieskie drzewo, a Sam został owinięty siatką rybacką jak
mumia. Ledwo było widać jego oczy. Gdy już tak staliśmy sobie, ubrani jak
debile, kazali nam wsiąść do rydwanu, do którego były przypięte trzy konie. To
o to chodziło z rydwanem. Już stawiałem nogę na pierwszym stopniu, kiedy
usłyszałem pisk. I nagle zrozumiałem co to był za pisk. Ax panicznie boi się
koni.
***
Zbliżamy się do tysiąca wyświetleń, więc zbliżamy się też do niespodzianki ^^ Ostrzegam, że niespodzianka nie jest wielka, a jest ich dwie (może nawet 3...) Tylko musicie się sprężyć i nabić wejścia do soboty, bo moje województwo ma ferie, a ja w sobotę wyjeżdżam.
Tak więc drugie ogłoszenie od 2 lutego do 14 lutego prawdopodobnie nie zamieszczę żadnego posta :( Będę jednak pisała rozdziały w zeszycie i po moim powrocie dodam wszystkie napisane rozdziały (będzie ich około 4) w odstępach dwóch dni. (No że dodam rozdział np. 13 14 lutego, potem 16 lutego następny itd.)
Pozdrawiam Chiya c:
to smutne, jest więcej błędów niż ostatnio...
OdpowiedzUsuńa królik jako stylista...
To naprawdę dziwne, ale moja kumpela ma królika o imieniu Nanu, i ten królik jest czarny i je kable od keyboarda... ;)
OdpowiedzUsuńOch wiedziałam, że Nanu jako stylistka wzbudzi kontrowersje XD
OdpowiedzUsuń