sobota, 30 listopada 2013

Prolog



Prolog
Avery


            Pewnie każdy chciałby być teraz na moim miejscu.
Siedzę na jednej z piaszczystych plaży czwartego dystryktu, wiatr rozwiewa moje długie, jasne włosy i niesie przyjemnie świeży zapach oceanu. W wodzie zacumowane są łodzie rybackie, ludzie w pośpiechu zwijają sieci. Świta. Okoliczne wydmy opływa powoli blado-czerwona poświata wschodzącego słońca. Nie często widzę coś równie pięknego. Po raz pierwszy od dawna opuściłam bezpieczne schronienie, jakie dawał mi las. Ale nie mogłam już wytrzymać. Bez przesady, dziewięć lat spędzonych w gęstwinie drzew to całkiem sporo czasu.
            Tyle słońca. Tyle słońca ile… ej, czemu już go nie widzę?  Pada na mnie czyjś cień. To…Dwóch strażników pokoju ?!  
-Pani Avery Saba?- pyta jeden z nich
            Czuję się nieswojo, dawno nie słyszałam tego nazwiska. Kiwam głową.
            -Proszę z nami.
            Nie ma mowy, żebym z nimi poszła. Wstaję i zaczynam uciekać, ale strażnicy łapią mnie i ciągną do służbowego samochodu.
            Z pewnością nikt nie chce być teraz na moim miejscu.

***
Kiedy wymyślałam imiona postaci sugerowałam się angielskimi odpowiednikami słów związanych z 7 dystryktem… Ax, bo znaczy to siekiera, Hatchet (Hatch)- topór, a Avery… bo… Avery.

Chiya