Rozdział 12
Avery
Nie do
końca wiedziałam co się dzieje. Stałam przed rydwanem i rozmawiałam z Samem.
Śmialiśmy się z naszych strojów, kiedy usłyszałam krzyk. Brzmiał on tak samo
jak mój. Od razu wiedziałam co to znaczy. Ax.
Nie miałam
pojęcia dlaczego Ax piszczała, ale chciałam jej pomóc. Mimo, ze znamy się
dopiero od kilku dni bardzo ją kocham, to w końcu moja siostra.
Od razu
pobiegłam w stronę tego krzyku. Niestety rydwan siódmego dystryktu był
strasznie daleko. Hatch chyba biegł tuż za mną, a Sam obok mnie. To on pierwszy
dotarł do rydwanu.
Tam
zastaliśmy przerażający widok. Ax leżała pod nogami konia, który
zdezorientowany kopał wszystko dookoła i chodził w miejscu. Jennifer nie
wiedziała co robić i tylko wrzeszczała imię mojej siostry. Sam zanurkował pod
konia i próbował wyciągnąć Ax, ale średniemu się to udawało.
-Jennifer co się tutaj stało?!- zaczął wrzeszczeć Hatch.- Ax
boi się koni, zawsze jak je widzi to wpada w panikę, bije konia, wchodzi pod
niego, próbuje na niego wskoczyć i robi inne idiotyczne rzeczy!- mój brat
wrzeszczał bez opamiętania, a Jennifer płakała. Nie wiem czy to były szczere
łzy, nie wyglądały na szczere.
Stałam cały
czas z boku nie wiedząc co robić. W końcu pociągnęłam konia za grzywę, myślałam
że wtedy się uspokoi, zatrzyma czy coś, ale on jeszcze bardziej się wściekł. Ja
także zaczęłam płakać. Sam nie mógł wyciągnąć Ax, ponieważ ona cały czas
wrzeszczała i wyrywała się kiedy ją łapał. Koń nadal deptał po mojej małej
siostrze.
Nagle Ax
przestała krzyczeć i ruszać. Leżała
przez chwilę w bezruchu z martwym wzrokiem. Później zaczęła się trząść. Trzęsła
się tak ja k jakiś człowiek chory na padaczkę czy coś. Sam wstał i nie widział
co robić. Ja też nie wiedziałam. Znowu pobiegłam przed siebie. Chciałam zawołać
lekarza. Wpadłam na jakiegoś człowieka i powiedziałam mu wszystko o Ax. On
zawołał pomoc i razem z lekarzem wyciągnęli moją siostrzyczkę. Na szczęście nic
jej się nie stało. Była tylko w szoku. Kon trochę zmiażdżył jej prawą dłoń, ale
organizator igrzysk przyszedł do nas i kazał nam wszystkim wsiadać na rydwany.
Nie było czasu na uratowanie ręki Ax. Kiedy on zejdzie z rydwanu będzie musiała
udać się do szpitala, gdzie będzie konieczna amputacja prawej dłoni. Cały czas
płakałam.
Sam
podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Przepraszam, że nie pomogłem.- Chciałam mu powiedzieć, że
przecież nie mógł nic zrobić i że i tak jej pomógł, ale nie dałam rady. Jeszcze
bardziej się rozbeczałam.
Miałam cały
makijaż rozmazany, a moja stylistka się wściekła. Nie miała czasu na
poprawianie makijażu, więc wepchnęła mnie tylko na rydwan i odeszła krzycząc
coś pod nosem.
Rydwany
ruszyły. W naszym powozie były trzy osoby. Hatch z lewej, ja w środku i Sam po
prawej stronie. Było nam trochę ciasno, ale wyobrażam sobie jak musieli
cierpieć Bradleyowie z jedenastki. Nie widziałam Ax, ponieważ nasz rydwan
jechał przed nią. Miałam nadzieję, że nic jej się nie stało. Starałam się
uśmiechać, ale nie udawało mi się to.
Cała
ceremonia chyba przeszła pomyślnie. Spokojnie zeszliśmy i odetchnęliśmy z ulgą,
że już po wszystkim. Postanowiliśmy, że odwiedzimy Ax jeszcze przed jej
wyjazdem do szpitala, więc popędziliśmy w stronę jej rydwanu. Zastaliśmy tam
tylko Jennifer. Siedziała na ziemi obok konia i płakała. Tym razem naprawdę. Kiedy
do niej podeszliśmy podniosła tylko wzrok i powiedziała
-Przepraszam. Już nie wiedziałam jak jej pomóc.- Nie
wiedziałam o co jej chodzi, ani za co przepraszam. Hatch chyba jest mądrzejszy
ode mnie. Od razu się domyślił co się stało.
-Gdzie ona jest?! Jennifer, GDZIE JEST MOJA SIOSTRA?!
Ax leżała na środku sceny po której jechały nasze rydwany.
Nie widzieliśmy jej ciała ponieważ była zakryta kocem. Jej oczy były puste bez
żadnego wyrazu i patrzyły w przestrzeń. Obok niej było mnóstwo krwi.
Moja mała
siostrzyczka umarła, a ja nie zdążyłam jej pomóc. To ja powinnam teraz tutaj
leżeć martwa, a nie ona. To wszystko moja wina.
***
Wiem, że pewnie lubiliście Ax, ja też ją bardzo lubiłam. Niestety było to konieczne. Przepraszam. Trzy paluszki dla naszej poległej trybutki.