Rozdział 3
Avery
Zazwyczaj
tak mam, że jeżeli potrafię coś sobie dokładnie wyobrazić to, to się spełnia.
Jeżeli wyobrażę sobie, że w najbliższej przyszłości upoluję sobie królika to
zapewne tak się stanie. Lecz jeżeli nie mogę wyobrazić sobie czegoś dokładnie,
to nie ma szans żeby to się spełniło. Wiele razy starałam się wyobrazić moją
rodzinę, ale nie pamiętałam jak ona wygląda. Nie pamiętałam twarzy ojca matki,
rodzeństwa, nie wiedziałam czy w ogóle miałam rodziców. Pamiętałam tylko trójkę
rodzeństwa. I mimo to, że moja wyobraźnia jest bardzo bujna to nigdy bym nie
przypuściła, że mojego brata Hatcheta poznam w celi w dystrykcie czwartym.
Leże sobie
spokojnie na podłodze, powoli przysypiam. Strażnicy zapewnili mi, że od jutra
będę żyła w luksusach ponieważ to ja zostanę wylosowana na trybuta. Jak ja
kocham takie losowania. „Może zostać wylosowany każdy” tak, tak, oczywiście,
ale i tak zostanie wylosowany ktoś kto przeszkadza władzom. Ale czy ja
przeszkadzam?! Tylko sobie siedziałam nad morzem a oni mnie zgarnęli. Był to
mój jeden z nielicznych dni kiedy mogłam odpocząć. Teraz oczywiście dużo
odpoczywam. W ciemnej, brudnej celi.
W chwili
kiedy już prawie zasypiam wprowadzają do mojej celi jakiegoś chłopaka.
Przypuszczam, że jest w moim wieku. Jak się domyślam, on będzie drugim trybutem
z czwórki. Chłopak siada na podłodze po drugiej stronie pokoju. Długo siedzimy
w milczeniu, a ja mu się przyglądam. Ma blond włosy, średniej długości, jest
bardzo chudy, ale i wysoki, może mieć z metr osiemdziesiąt. Jego oczy są w
kolorze morza, podobnie jak moje. Ma na czole małą bliznę i w ogóle się nie
uśmiecha. W sumie to można powiedzieć, że jest przystojny. W końcu przerywa tą
ciszę:
-Możesz się przestać na mnie gapić?- Ani razu na mnie nie
spojrzał. Nie wiem czemu nie chce się na mnie patrzeć. Wstydzi się czy co.
-A.. tak spoko. Sorki po prostu kogoś mi przypominasz.- Tak.
Mnie przypominasz. W końcu chłopak podnosi na mnie wzrok i gapi się jak
zamurowany. Nigdy nie uchodziłam za piękność, więc dziwi mnie jego reakcja.
-Avery?- Pyta się zdziwiony. Skąd on zna moje imię? Żyłam w
lesie ukrywając się jakieś 9 lat. Mało z kim rozmawiałam, a nawet gdybym z nim
kiedyś rozmawiała to z pewnością bym go zapamiętała.
-Avery to ty?- Pyta jeszcze raz, a ja nie wiem co mu
odpowiedzieć.
-No.. um.. tak. Ale skąd ty mnie znasz? Ja ciebie nie znam.
-Jestem Hatch. Nie pamiętasz mnie?- Hatch, Hatch, Hatch.
Skądś znam to imię, ale nie mam pojęcia skąd. W całym swoim życiu miałam
kontakt z nieco dziwaczną staruszką, która dawała mi resztki jedzenia, z
kilkanaście lat ode mnie starszym chłopakiem, który nauczył mnie polować, no i
z małą dziewczynką, która się zgubiła tak jak ja i pomogłam odnaleźć jej
rodziców. Tyle, że żadne z nich nie miało na imię Hatch. Zresztą dziwne imię.
Hatch.
-Avery, ty serio mnie nie poznajesz. Mnie?! Naprawdę? Nie
spodziewałem się tego. A pamiętasz Ax?- Ax. Siekiera. Jaką siekierę znowu mam
pamiętać. Kompletny idiota z tego Hatcha. Chyba ma nie po kolei w głowie. Tak, tak.
Pamiętam siekierę, była moją najlepszą przyjaciółką, razem rąbałyśmy drzewa!
Domyślam się, że strażnicy pokoju nieco pomieszali mu w głowie i teraz
przyjaźni się z przedmiotami. A pamiętasz jak bawiliśmy się w chowanego razem z
Łóżkiem?
-Sorry… Hatch, ale czy ty się dobrze czujesz?
-Czuję się jak najlepiej, a wiesz czemu? Bo w końcu
odnalazłem moją siostrę bliźniaczkę, tylko ona mnie nie pamięta.
***
Wyjątkowo miałam dzisiaj dużo czasu, więc napisałam kolejny rozdział c: Mam nadzieję, że będę miała więcej czasu to będę dodawała jeszcze częściej rozdziały :D
wstawiaj jak najprędzej, czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńZaczyna się jakaś fajna historia, dystrykt 7 jest jedyn z moich ulubionych. Czekam na ciąg dalszy. Strasznie krótkie piszesz notki xd. Imiona z narzędzi- świetny pomysł!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podoba :D :D :D Staram się pisać krótkie bo niektórym się nie chce ich czytać jak są za długie XD
UsuńOk. Jestem zadowolona
OdpowiedzUsuńnastępne rozdziały będą dłuższe :D
Usuń