ROZDZIAŁ 2
Hatchet
Cholera
jasna. Miałem nadzieję, że w tym lesie nas nie znajdą. Ciężko nam się żyło bez
rodziców. Nie chcę się nad sobą użalać, ale to nienormalne zostawić dwójkę
swoich dzieci bez żadnego opiekuna. No i jeszcze Ax jest chora psychicznie.
Robiłem wszystko, żeby nie dowiedziała się o igrzyskach, a teraz zrobię
wszystko, żeby moja siostra nie została wylosowana. Muszę odnaleźć Avery.
Nie mam
pojęcia jak wydostać się z tego budynku. Pod oknem mojego pokoju rośnie wysoka
sosna. Może uda mi się po niej zejść.
Nie rozpakowywałem się po przyjeździe, więc oszczędzam czas na pakowaniu
plecaka. Zarzucam go sobie na ramię i staję w oknie. Gałęzie prawie wchodzą do
mojego pokoju. Trudne to raczej nie będzie. Dobrze, że jestem zawsze byłem
chudy, inaczej gałąź załamałaby się pod moim ciężarem.
Jakoś złażę
po sośnie. Gałęzie trochę poharatały mi ręce, ale nie jest aż tak źle. Kiedy
jestem dostatecznie nisko zeskakuję z drzewa. Otrzepuję się i zaczynam biec.
Najpierw szybko, potem zaczynam truchtać, aż w końcu po prostu maszeruję. Nie
wiem jak długo już idę. Straciłem poczucie czasu. Po prostu cały czas posuwam
się do przodu przez las. Zatrzymuję się dopiero kiedy robi się całkiem ciemno.
Zaczynam się lekko bać. Całe życie mieszkałem w lesie, ale to jest coś innego.
Jeszcze nigdy nie byłem całkiem sam o tej porze w lesie. Zaczynam szukać
wygodnego miejsca do spania. W lesie nic nie jest wygodne do spania, ale i tak
rozglądam się za jakimś drzewem z grubszą gałęzią. W końcu dostrzegam duży dąb.
Wspinam się na niego, przywiązuje się do niego sznurem i zasypiam.
Budzę się,
później znów maszeruję. Trwa to kilka dni. Zawsze podejrzewałem, że Avery
uciekłaby do czwórki. Ona kocha wodę. Postanawiam, że dojdę aż do czwartego
dystryktu. Na pewno minąłem co najmniej dwa dystrykty. Wokół mnie jest dużo
wody, stąd moje przypuszczenia , że za niedługo będę na miejscu. Muszę
przyznać, że często myślę o tym co dzieje się teraz z Ax. No i czy dożynki się
odbyły. Strażnicy mówili, że każdy dzieciak musi być na losowaniu, więc pewnie
ono się nie odbyło. Taką mam nadzieję. Inaczej wszystko poszłoby na marne.
Następnego
dnia docieram do czwórki. Wokół mnie rozpościera się drut kolczasty. Podchodzę
do niego i słyszę ciche brzęczenie. No świetnie jeszcze jest pod napięciem!
Muszę jakoś przejść na drugą stronę. Stoję przez chwilę w miejscu i obmyślam
plan. W końcu wchodzę na drzewo, którego gałęzie wychodzą na teren dystryktu.
Przywiązuję mój sznur jednym końcem do mojego brzucha, a drugim do gałęzi.
Powoli zsuwam się z drzewa. Najpierw łapię się rękami drzewa tak, że zwisam
nogami już w dystrykcie. Muszę teraz tylko powoli zsunąć się po linie. Bardzo
powoli zjeżdżam na dół. Dotykam stopami ziemi. Tak! Jestem w czwórce! Odwiązuje
się od sznura i tu pojawia się problem. Jak odwiązać sznur od gałęzi. Zaczynam
szarpać liną, ale to nic nie pomaga. Na tej gałęzi nie ma liści. Biorę więc
sznur do ręki i idę z nim do przodu tak żeby sznur powoli zsunął się z drzewa.
Udało się. Trzymam linę w ręce.
Pojawia się
kolejny problem, jak mam się dostać do miasta, oraz jak w ogóle odnaleźć Avery.
Skoro są dożynki, to może będzie w podobnym budynku co ja i Ax. Idę przed
siebie, prostopadle do drutu kolczastego.
No i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie strażnicy. Zaszli mnie od tyłu.
-A witam, witam, ładnie to tak samemu włóczyć się po mieście? Zabilibyśmy cię na miejscu, ale prezydent kazał dostarczyć na dożynki wszystkie dzieciaki żywe. I wiesz co, masz już zagwarantowane miejsce w igrzyskach. Będziesz trybutem z czwórki. –takimi oto pięknymi słowami wita się ze mną strażnik. Później uderzył mnie w tył głowy i zaciągnął do samochodu. Mój problem jak dostać się do miasta właśnie został rozwiązany- myślę ironicznie. A potem mdleję.
-A witam, witam, ładnie to tak samemu włóczyć się po mieście? Zabilibyśmy cię na miejscu, ale prezydent kazał dostarczyć na dożynki wszystkie dzieciaki żywe. I wiesz co, masz już zagwarantowane miejsce w igrzyskach. Będziesz trybutem z czwórki. –takimi oto pięknymi słowami wita się ze mną strażnik. Później uderzył mnie w tył głowy i zaciągnął do samochodu. Mój problem jak dostać się do miasta właśnie został rozwiązany- myślę ironicznie. A potem mdleję.
***
Rozdziały postaram wstawiać się co 2 tygodnie, czasem jak mam wenę to może szybciej ;)
Chiya
trochę ortografów, interpunkcyjnych, powtórzenia, a w 4 akapicie Avery zamienia się w Afery... a tak to spoko, pisz dalej...
OdpowiedzUsuńja i Zuzu
ja bez błedów ortograficznych to nie ja :D Głupi word nie umie Avery napisać -.-
UsuńNajlepsze z tych napisanych dotychczas. ALE CIĄGLE ZA KRÓTKIE!
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie :)
Usuńsnow-white-and-the-others.blogspot.com
wiem że spamuję, ale zapraszam :)
Słabe, bardzo słabe. Skoro Ax ma problemy z psychiką, czemu nie przedstawiłeś/aś tego w poprzednim rozdziale? Wybacz, ale to było masakryczne zagranie. Dziewczyna zachowująca się całkowicie normalnie, słaba fizycznie, lecz normalna, okazuje się nagle mieć problemy psychiczne? Mam pewne pojęcie o psychice ludzkiej i niestety to, co napisałaś, nie jest możliwe w żadnym stopniu. Osoba chora zdaje sobie sprawę ze swojej odmienności, jej myśli tłoczą się i zalewają umysł. A Ty nie opisałaś nic. Żadnych refleksji, żadnych dziwnych zachowań, chyba że kiwanie się uważasz za całe wyjaśnienie jej choroby psychicznej. Problemy z psychiką z reguły łączą się też z rozmyślaniami, często skutkującymi depresją o podłożu egzystencjalnym, albo samobójczą. Ten wątek przedstawiłeś/aś beznadziejnie. Popracuj nad tym. Poczytaj, dowiedz się więcej. I następnym razem nie pisz o czymś, o czym nie masz pojęcia.
OdpowiedzUsuńJeszcze coś - dom dziecka powinien być opisany jako biedne, obskurne miejsce. Można się domyślić, że jest tam okropnie po zachowaniu Katniss, która zawzięcie chciała obronić Prim przed wylądowaniem tam. A dobitniej przedstawiłabyś biedę Hatcheta i Ax, gdyby oboje zostali wyrzuceni z domu bez możliwości protestu, ani zabrania swoich rzeczy. Mogliby nawet widzieć swój płonący dom, dla spotęgowania efektu. Czytelnik poczułby współczucie w stosunku do nich.
Ach, poruszę temat Dystryktów. Nie pamiętasz już Twill i Bonnie? Maszerowały wiele tygodni, by z Ósemki dotrzeć do Dwunastki, a Hatchetowi przemierzenie niemal całego Panem zajmuje ledwie parę dni? Ha-ha. I widzę sprzeczność w czasie. Dożynki miały być dzień po przybyciu dzieciaków do domu dziecka (co na marginesie też jest bezsensowne, bo mogli po prostu zagrozić śmiercią tym, którzy by się nie zjawili). a tymczasem Hatchet podróżuje kilka dni, nim dożynki się zaczną.
Ale tu pojawia się pierwsza rzecz, którą pochwalę! Pomysł z wylosowaniem chłopaka z Siódemki w Czwórce byłby niemal idealny, gdyby jego siostra została wybrana w Siódemce, no i oczywiście po redukcji kilku błędów. Pierwsza pomyłka - podczas tournee Katniss, dziewczyna spostrzegła ogromną różnicę między zabezpieczeniami Dystryktu Dwunastego i Jedenastego. Dwunastkę broniła ledwie siatka, Jedenastkę porządny, kilkumetrowy mur zwieńczony drutem kolczastym. Więc jak myślisz, jak bronili jeden z lepszych Dystryktów? No właśnie.
Błąd drugi: wybiorą dzieciaka na krwawą rzeź, bo sobie stał na ulicy? Pff. Mogłeś/aś się bardziej postarać. Czy nie lepiej byłoby, gdyby Hatchet został przyłapany na kradzieży jedzenia, albo czymś innym nielegalnym, lecz absolutnie potrzebnym, by przeżyć?
Choć wtedy musiałby podać nazwisko, a zorientowano by się, że ktoś taki jak on nie istnieje w Czwórce. I tu pojawia się następna luka.
Końcówka też dziurawa. Omdlenie jest wykorzystywane przez co słabszych pisarczyków, by ominąć akcję. Nudny trik przez niedoświadczonych uważany za wspaniały pomysł. W rzeczywistości pozbawianie bohatera przytomności jest pójściem na łatwiznę.
Jeszcze raz napiszę - nie bierz tego jako ataku na Ciebie.
Pozdrawiam,
Antypatyczna Czytelniczka.
Cieszę się, że napisałaś swoje zdanie, ale ja i tak jestem dumna z tego co piszę :P Możesz uznać to za głupie czy coś, ale ja lubię to co piszę. Wiem, że jest dużo błędów, tyle że ja jestem zwykłą głupią nastolatką, zwykłym głupim człowiekiem, a to jest zwykły głupi blog. Staram się pisać coraz lepiej, choć wiem że nie robię tego najlepiej. Mogłabyś się spytać po co w takim razie piszę bloga. Oto moja odpowiedź: bo lubię i nie zamierzam przestać pisać z powodu moich durnych błędów :) Prosisz mnie, żebym nie odebrała tego jako "hejt", ale ty mnie celowo "hejtujesz" XD Trochę tego nie rozumiem :P Rozumiem, że nie podoba ci się mój styl w takim razie po co czytałaś wszystkie rozdziały? Wątpię żebyś przeczytała ten komentarz, bo przecież nie będziesz wchodziła na takiego głupiego bloga :P Mimo tego wszystkiego co mi napisałaś, będę pisała dalej i mam nadzieję, że lepiej, żeby było mniej takich osób jak ty (jesteś pierwsza...) No i dziękuję za oświecenie ;)
Usuń